wtorek, 4 listopada 2014

Maybelline Mega Plush



Maybelline Mega Plush chodził za mną od pewnego czasu. Piękne opakowanie. Cukierkowe kolory. Połączenie lazurowego i różowego niesamowicie na mnie oddziaływało. Chciałam go mieć. Chciałam, żeby dołączył do mojego ulubionego Max Factor 2000 Calorie Dramatic Volume i Maybelline Colossal Volum' Express 100% Black...


Nie miałam zamiaru go kupować. Cena sklepowa 30 zł nie zachęcała. Czekałam na promocję. Zacierałam ręce na okazję. Niestety taka się nie nadarzyła. Za to pojawiła się inna. Moje urodziny! Ostatnie przed trzydziestką! Szok...Znalazłam go w kolorowej torebce z prezentem. Super! Mogę zacząć testować!

Ale od początku. Co takiego obiecuje nam producent? Niekruszące się rzęsy, mega objętość i idealne pokrycie dzięki ruchomej szczoteczce.
Dlatego, że przyzwyczaiłam się do mojego serum z Eveline (jest to moje drugie opakowanie - recenzja pojawi się!) nałożyłam dwie warstwy SOS Lash Booster i odkręciłam Mega Plasha. 


Już na samym początku mocno zirytowała mnie ruszająca się szczoteczka. Dam jej szansę. Pierwsza warstwa idzie w ruch. Ładna intensywna czerń. Jedno pociągnięcie pokrywa rzęsy pięknym kolorem. Niestety duża szczotka nie pozwala dotrzeć do małych włosków. Pierwsza warstwa nie daje zadowalającego efektu. Nie widzę mega objętości a tylko brzydko posklejane rzęsy. Czas na drugą warstwę. Nic się nie zmieniło. Tusz bardzo powoli schnie co powoduje odbicie zarówno na górnej i dolnej powiece. Chcę je szybko usunąć patyczkiem kosmetycznym ale tylko wszystko nieestetycznie rozcieram. Długo, długo schnie! 


Nie jestem bardzo wymagająca co do tuszu. Lubię swoje rzęsy nawet niepomalowane. Perfekcyjny tusz ma dawać ładną, głęboką czerń. Ten to robi! Lekko podkręcać. Tego nie robi! Ale też nie jest powiedziane, że będzie to robił więc wybaczam mu. Subtelnie wydłużać. Tak zdecydowanie to zauważyłam. Jednak nie jestem do końca pewna czy to zasługa tuszu czy raczej serum Eveline. Najważniejsze..ma trzymać się cały dzień, bez osypywania. Tak jest! Brawo za to dla niego. 


Niestety jest coś, czego nie potrafię mu wybaczyć. Zniosę lekkie odbicia na powiekach. Wybaczę długie schnięcie. Jednak nigdy, przenigdy nie będę w stanie pojąć po co ta ruchoma szczoteczka? Co ona ma niby na celu? Dotarcie do wszystkich zakamarków? Nie dociera bo szczotka jest duża! Ten specyficzny, ruszający się wynalazek denerwuje mnie przy każdym malowaniu rzęs. Ręka trzęsie mi się i całe to tuszowanie jest dla mnie katorgą! A powinno być odprężające i relaksujące...

Jeśli miałabym rzucać gwiazdkami to spadłyby na niego tylko 3!

1. Utrzymuje się cały dzień.
2. Nie osypuje się.
3. Delikatnie wydłuża.

A teraz czas na grzmoty! 

1. Irytująca, ruszająca się szczotka!
2. Za duża szczotka!
3. Zdecydowanie za długo schnie!
4. Odbija się na górnej i dolnej powiece!
5. Nieestetycznie skleja rzęsy!
6. Nie dociera do małych włosków!
7. Za wysoka cena!

p.s na wielu fotkach szczotka jest w kolorze turkusowym (tak jak opakowanie). Postanowiłam to sprawdzić...co się okazało? Jaki kolor pojawił się? No właśnie!



To tyle w temacie tego szałowego wynalazku. Ten tusz nie skradł mojego serca i całe szczęście, że już się kończy! Miałyście go? Dajcie znać jak sprawdzał się u was? Jeśli w ogóle się sprawdzał!

Buźka i do następnego :*
kobieta z książką

Masz ochotę na więcej? Skocz do...



7 komentarzy:

  1. odpada, nie zakupię bo widzę, że się opłaca, tylko daje ładny efekt na rzęsach. za dużo tych grzmotów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak niestety dużo błyskawic:) ale kto nie lubi testować nowości i w dodatku tak ładnie podanych!

      Usuń
  2. Ja raczej nie testuję tuszu. Kupuję firmy Collistar i nie narzekam. Ale może dobrze byłoby wypróbować jakiś inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam markę Collistar! Gdyby nie te ceny! Ale luksus to luksus!

      Usuń

Kobieta z Książką